Letni Obóz Wypoczynkowo-Szkoleniowy
Karate Tsunami na Bałtykiem - Ustronie Morskie
28 lipca – 7 sierpnia 2011 roku
|
Na przełomie
lipca i sierpnia 2011 roku
odbył się nad Bałtykiem
10-dniowy centralny letni
obóz wypoczynkowo-szkoleniowy
Karate Tsunami.
|
|
Uczestnicy obozu nad brzegiem Bałtyku. Na tej plaży –
na czystym piasku i w ciepłej wodzie odbywały się treningi.
Sensei Maciej Rogosz 2 dan (Warszawa) ćwiczy tobi-yoko-geri-kekomi (kopnięcie wbijające
bokiem w skoku), jedno z podstawowych kopnięć Karate Tsunami.
Maciej Rogosz
ćwiczy mae-geri-kekomi
(kopnięcie wbijające przodem).
|
|
Termin obozu: 28 lipca (czwartek) – 7 sierpnia (niedziela).
Miejsce: miejscowość wczasowo-wypoczynkowa Ustronie Morskie – 13 km na wschód od Kołobrzegu. Jest to znany kurort i sanatorium, charakteryzujący się specyficznym mikroklimatem (duże nasłonecznienie i zawartość w powietrzu aerozolu morskiego).
Widoki Ustronia Morskiego
Zakwaterowanie w pokojach 2, 3, 4-osobowych w jednym obiekcie. Obiekt jest trzykondygnacyjny,
w kształcie dworu.
Wyżywienie całodzienne (śniadanie, obiad i kolacja).
Ośrodek zlokalizowany jest na obrzeżu kurortu (Ustronie Morskie, ul. Spokojna 2), ale w ustronnym miejscu - przy lesie, 50 metrów od plaży.
Widok na obiekt zakwaterowania, pokoje i łazienki.
W obozie uczestniczyły głównie osoby z Warszawy, ćwiczące na co dzień w Honbu Dojo
(Centralnej Szkole Karate Tsunami) przy ul. Patriotów 247. Ponadto wzięli w nim udział
tsunamiści z innych miejscowości: Drobina, Staroźrebów, Kutna, Łowicza, Opola i Bytomia.
W obozie uczestniczyło aż 6 osób posiadających stopnie mistrzowskie:
-
soke Ryszard Murat 10 dan (Warszawa)
-
kyoshi Daniel Bogusz 5 dan (Łowicz)
-
sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan (Warszawa)
-
sensei Maciej Rogosz 2 dan (Warszawa)
-
sensei Artur Marcinkowski 1 dan (Drobin)
-
sensei Renata Murat 1 dan (Warszawa),
-
a wizytę na obozie złożył ponadto kolejny mistrz, ksiądz kyoshi O.Grzegorz Badziąg OFMCap. 5 dan (Kielce).
Niektórzy mistrzowie na obozie. Od lewej: sensei Artur Marcinkowski 1 dan (Drobin),
kyoshi Daniel Bogusz 5 dan (Łowicz), soke Ryszard Murat 10 dan (Warszawa)
i sensei Maciej Rogosz 2 dan (Warszawa).
Przyjazd do naszego ośrodka w Ustronia Morskiego został zaplanowany na czwartek 28 lipca wieczorem do godz. 19. Tu czekała już pyszna kolacja, po której nastąpiło zakwaterowanie w pokojach.
Uczestnicy obozu przybywali różnymi środkami komunikacji: pociągiem, autobusem, a także własnymi autami. Część uczestników z Warszawy postanowiła wykorzystać sytuację i w drodze zwiedziła przepiękne Stare Miasto w Toruniu.
Uczestnicy obozu przed słynnym i dobrze zachowanym domem Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Już na pierwszy rzut oka widać, że słynny astronom pochodził z zamożnej rodziny.
Uczestnicy obozu na słynnym Starym Rynku w Toruniu. Od lewej ratusz, w którym podpisano
dwa głośne traktaty pokojowe między Polską i Zakonem Krzyżackim (w 1411 roku i 1466 roku),
i w którym odbyła się sławna dysputa religijna między katolikami i protestantami (colloquium
charitativum; 1645). Przewodnikiem po Toruniu był sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan.
W Toruniu znajdują się także wspaniałe średniowieczne kościoły rzymskokatolickie, z których
jeden odwiedziliśmy. Pierwszy od lewej duchowny prawosławny, ksiądz O. Paweł Tokajuk.
Zanim przybyliśmy do Ustronia Morskiego i w pierwszym dniu naszego pobytu pogoda
była tu bardzo deszczowa i mało sprzyjająca kąpielom oraz wypoczynkowi na plaży.
Zachmurzone niebo, ulewa i sztorm, które dobrze przedstawia niniejsza fotografia.
W następnym dniu wypogodziło się i do końca obozu mieliśmy przepiękną słoneczną pogodę.
Jednak gdy wyjeżdżaliśmy z Ustronia w dniu 7 sierpnia, znów zachmurzyło się jakby specjalnie i rzadko spotykana ulewa (fotografia na końcu artykułu) zapoczątkowała deszczową pogodę.
Nasz ośrodek, w którym mieszkaliśmy, ma kształt wielkiego drewnianego dworu
(stąd jego nazwa „Dworzysko”). Położony jest w najkorzystniejszym jak dla nas
miejscu w Ustroniu: w spokojnym miejscu – przy ul. Spokojnej 2 na obrzeżu kurortu,
wśród drzew iglastych i liściastych, i dosłownie nad samym brzegiem Bałtyku.
Po wyjściu z naszego ośrodka roztaczał się malowniczy widok na morze. Takim oto zabytkowym zejściem z drewna schodziliśmy na plażę. W czasie obozu morze było dosłownie u naszych stóp
i nawet we śnie słyszeliśmy romantyczny szum morskich fal.
Widok z zejścia od naszego ośrodka na plażę był przepiękny i wymarzony dla nadmorskiego kurortu. Nasze treningi odbywały się zwykle na widocznej po prawej stronie fotografii części plaży,
gdzie znajdują się trzy ostatnie ostrogi z wbitych w dno rzędów drewnianych pali.
W programie obozu przewidziany był dziennie jeden trening obowiązkowy i dodatkowe dwa dla chętnych, a także zajęcia teoretyczne. Szybko jednak okazało się, że niemal wszyscy uczestnicy chcą mieć po trzy treningi dziennie, ponieważ tak im się one podobały.
Niemal wszystkie treningi prowadzone były na przepięknej nadmorskiej plaży, w promieniach słońca, na czystym piasku i w ciepłej wodzie – w falach Bałtyku. Treningi tsunamistów z zainteresowaniem oglądali plażowicze i podziwiali ich umiejętności, zwłaszcza w trakcie ćwiczeń walki oraz z wieloma przyrządami.
Treningi Tsunami rozpoczynają się tradycyjną ceremonią.
Soke Ryszard Murat 10 dan prowadzi typowy trening Tsunami na nadmorskiej plaży.
Na treningach Tsunami doskonalone są wszelkie techniki, stosowane w walce. Na fotografii doskonalenie charakterystycznego dla Tsunami kopnięcia mae-geri-kekomi (kopnięcia wbijającego w przód). Trening
na plaży umożliwia ćwiczenie równowagi, ponieważ miałki piasek powoduje zapadanie się nóg i utrudnia techniki, ale gdy pokona się tę trudność, wówczas techniki wykonywane mogą być
bardziej precyzyjnie, szybciej i mocniej.
Trening w morskich falach przynosi niezapomniane wrażenia. Fale były czasem tak duże, że zalewały ćwiczących aż po szyje. Z powodu ciepłej i czystej wody oraz unikalnych wrażeń takie treningi
cieszyły się największym zainteresowaniem uczestników obozu.
Ćwiczenie podcięć w morskiej wodzie jest trudne, ale przynosi doskonałe efekty.
Na fotografii doskonalenie de-ashi-barai (podcięcia nogi wykrocznej),
najbardziej typowego podcięcia w Tsunami i w Judo.
Soke Ryszard Murat 10 dan prezentuje charakterystyczne dla Tsunami kopnięcie yoko-geri-kekomi (kopnięcie wbijające bokiem). Na typowych treningach Tsunami prowadzący najpierw demonstruje
technikę z jej krótkim opisem, a następnie ćwiczą ją uczestnicy zajęć. Tak samo odbywa się to
w odniesieniu do renraku-waza (kombinacji) i innych rozwiązań.
W morskich falach przy yoko-geri-kekomi niełatwo jest utrzymać równowagę,
gdy noga podporowa zapada się w grząskim piasku, a wysiłek jest zwielokrotniony.
Stopniowo ćwiczenia odbywały się w coraz głębszej wodzie. Na fotografii blok age-ude-uke.
Coraz głębiej w morskiej toni, ku zadowoleniu uczestników treningu.
Na fotografii ćwiczenie uderzenia uchi-uraken-uchi z blokiem tsukami-uke.
W morskiej toni ćwiczyliśmy także kumite (różne formy walki treningowej). Na fotografii
sensei Maciej Rogosz 2 dan i Mateusz Murat 4 kyu przedstawiają jedno z rozwiązań
Karate Tsunami, które za chwilę będzie ćwiczone.
Ćwiczenie kumite (walki treningowej) w morskiej wodzie zapewnia dobre efekty szkoleniowe
i niezapomniane przeżycia. W takiej wodzie szczególnie efektownie wychodzą podcięcia i rzuty.
Z powodu takich sprzyjających warunków bezpośrednio po treningach uczestnicy obozu mogli do woli zażywać kąpieli morskich i słonecznych, wypoczywając czynnie i bezczynnie (w zależności od potrzeb i chęci) oraz sycąc się jodem i promieniami słońca.
Wszyscy uczestnicy spędzali w morskiej wodzie mnóstwo czasu, kąpiąc się i pływając, także na przywiezionych materacach i dmuchanej łodzi.
Na fotografii grupa uczestników obozu z sensei prof. dr hab. Andrzejem Krupieniczem 2 dan
w trakcie kąpieli w błękitnych wodach Bałtyku. Niektórzy nawet nie zdejmowali spodni
od stroju treningowego keiko-gi (hakama), gdyż i tak już były mokre po treningu
przedstawionym na wcześniejszych fotografiach.
Zaledwie kilka treningów – pierwszego dnia odbyło się w ośrodku w specjalnej sali, która została przystosowana do ćwiczeń.
Trening w sali w ośrodku pod kątem przygotowania się do egzaminów. W trakcie takich treningów uczestnicy podzieleni na grupy spokojnie doskonalą umiejętności i przygotowują się do egzaminów
na kolejne stopnie wtajemniczenia.
Pierwszy trening, o godz. 10:00 przeznaczony był na wspólne doskonalenie technik, kombinacji i umiejętności walki. Dwa kolejne z nich, o godz. 15:00 i 19:30 ukierunkowane były na przygotowania do egzaminów oraz naukę walki różnymi przyrządami.
W Karate Tsunami duży nacisk kładzie się bowiem zarówno do nauki walki bez broni, jak z różnymi przyrządami, które mogą być użyte przez napastników.
Właśnie dlatego w trakcie obozu ćwiczono naukę walki, i to z kilkoma napastnikami, przy użyciu szeregu przyrządów: krótkiego kija – pałki (hanbo), noża (tanto), tonfa (wielofunkcyjnej pałki z bocznym uchwytem), miecza (ken), nunchaku (krótkiego cepa) i innych.
Ćwiczenia tokui-kata z użyciem różnych przyrządów.
Tokui-kata to własna, spontaniczna, nieplanowana walka z kilkoma napastnikami. Zapewnia naukę reakcji, szybkości i zachowania się w walce z kilkoma napastnikami. Stosowana jest w kilku wariantach, bez broni i z zastosowaniem rozmaitych przedmiotów, które mogą być użyte w walce zarówno przez napastników, jak broniącego się. Jest również jedną z podstawowych metod treningowych Karate Tsunami i jedną z konkurencji sportowych w Mistrzostwach Polski Karate Tsunami. Autorem tej motedy i jej zasad jest założyciel Karate Tsunami soke Ryszard Murat 10 dan.
Największym jednak zainteresowaniem uczestników cieszyły się regularne ćwiczenia z użyciem nunchaku.
Sceny z ćwiczeń nunchaku. Od lewej: sensei Artur Marcinkowski 1 dan (Drobin) uczy
księdza O. Pawła Tokajuka (Warszawa). Od prawej: sensei Maciej Rogosz 2 dan
(Warszawa) instruuje Martynę Popiołek (Warszawa) i Klaudię Pilarską (Kutno).
Odnotować warto, że praktycznie każdy z uczestników obozu zdobył na nim co najmniej jeden kolejny stopień wtajemniczenia Karate Tsunami, a niektórzy (Elżbieta Krupienicz z Warszawy, Jan Oborski z Opola i Martyna Popiołek z Warszawy) nawet po trzy stopnie.
Scena z egzaminu na stopień 15 kyu. Widoczny charakterystyczny dla Karate Tsunami ceremonialny ukłon za-rei, oznaczający formalne rozpoczęcie egzaminu. Od lewej: Marek Klasa (Warszawa),
O. Paweł Tokajuk (Warszawa) i Piotr Lewandowski (Staroźreby).
Z osobami o najniższych stopniach ćwiczenia prowadziła sensei Renata Murat 1 dan (Warszawa) i to właśnie one odnotowały największe sukcesy w zakresie złożonych egzaminów.
W trakcie jednego z treningów, kiedy odbywały się egzaminy na stopnie, nagle zerwała się gwałtowna
burza z potężną ulewą, a z powodu czarnych chmur dzień momentalnie zamienił się w noc. Wtedy
dosłownie w ciągu minuty z plaży uciekły tysiące plażowiczów, a pozostali na niej jedynie tsunamiści.
W takich niecodziennych warunkach złożyli egzaminy na stopień 18 kyu Jan Oborski (Opole),
Elżbieta Krupienicz (Warszawa) i Martyna Popiołek (Warszawa). Nie przestraszyła ich ulewa,
gromy, błyskawice, wicher i sztorm, dzięki czemu będą mieć co podwójnie wspominać.
W trakcie obozu jeden z jego uczestników – sensei Maciej Rogosz z Warszawy złożył wymagane egzaminy i wskutek tego zdobył kolejny mistrzowski stopień 2 dan.
Sceny z egzaminu Macieja Rogosza na stopień 2 dan. Od lewej scena z prezentacji pięciu kata,
od prawej scena z interpretacji kata z napastnikami.
Scena z interpretacji kata z napastnikami z egzaminu sensei Macieja Rogosza
na mistrzowski stopień 2 dan.
Charakterystyczne dla Karate Tsunami ceremonie, które odbywają się na zakończenie egzaminu:
wiązanie pasa, uroczyste ogłoszenie wyniku egzaminu i gratulacje. Soke Ryszard Murat 10 dan
i sensei Maciej Rogosz 2 dan.
|
Kierownikiem obozu
był soke Ryszard Murat 10 dan,
który prowadził niemal wszystkie treningi.
Na półtora dnia soke Ryszard Murat 10 dan
„abdykował” z funkcji szefa szkolenia na obozie
na rzecz kyoshi Daniela Bogusza 5 dan (Łowicz),
który go wówczas zastępował.
|
Na fotografiach soke Ryszard Murat 10 dan i jego syn Mateusz Murat 4 kyu prezentują podcięcia
i możliwości unieszkodliwienia przeciwnika po podcięciu go. W Karate Tsunami kładzie się
ogromny nacisk na podcięcia, które stanowią w tym systemie specjalną grupę technik.
Od lewej: soke Ryszard Murat 10 dan i ksiądz O. Paweł Tokajuk prezentują zastosowanie
mae-hiza-geri-keage (kopnięcia kolanem przodem w górę) z równoczesnym trafieniem w krocze
(kin-geri). Od prawej: soke Ryszard Murat 10 dan prezentuje charakterystyczne dla Tsunami
zejście z linii ataku uchi-nagashi-uke.
Jak zwykle na treningach Tsunami stosowaliśmy mnóstwo ćwiczeń rozciągających
w różnych wariantach. Dzięki temu ćwiczenia te przynoszą duże efekty.
Kyoshi Daniel Bogusz 5 dan (Łowicz) pokazuje tzw. „inkwizycyjne ćwiczenia rozciągające” z pomocą sensei Macieja Rogosza 2 dan (Warszawa) i sensei Artura Marcinkowskiego 1 dan (Staroźreby). To ćwiczenie polega na tym, że ćwiczący siedzi na dwóch partnerach, którzy stopniowo odsuwają się od siebie, zwiększając zakres rozciągnięcia. Całą gamę takich „inkwizycyjnych ćwiczeń rozciągających” propagują w Karate Tsunami ksiądz rzymskokatolicki kyoshi O. Grzegorz Badziąg 5 dan (Kielce)
i jego brat shihan Waldemar Badziąg 7 dan (Piła).
To imponujące „inkwizycyjne ćwiczenie rozciągające” chciał również spróbować duchowny prawosławny, ksiądz O. Paweł Tokajuk, będąc ciekaw, jak ono działa na mięśnie i ścięgna. Gdy jednak doszedł
do widocznego poziomu rozciągnięcia, poprosił partnerów, aby już nie odsuwali się od siebie.
Ćwiczenie to nie przypadło mu do gustu i poza tym przypadkiem więcej nie chciał go stosować.
W trakcie treningów odbywały się również ćwiczenia medytacyjne. Na fotografii za-zen (medytacja siedząc), charakterystyczna dla Tsunami forma ćwiczeń medytacyjnych. Indywidualnie natomiast najwięcej za-zen praktykował sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan, zwłaszcza że sprzyjały
temu znakomita pogoda, piasek na plaży i przepiękne krajobrazy.
Równolegle z nami miały swój obóz dwie grupy koreańskiego stylu Taekwon-do: jedna z Dolnego Śląska,
a druga z Lublina i Dęblina. Pierwsza reprezentowała Polską Federację Taekwon-do), a drugą (z ITF) kierował mistrz Sławomir Gruszczyński z Lublina. Z oboma mieliśmy dobre, przyjacielskie stosunki.
Na fotografii trening drugiej grupy na nadmorskiej plaży wieczorem.
Nasz obóz był wyjątkowo dobrze zabezpieczony pod względem opieki medycznej i duchowej. Pierwszą zapewniał specjalista najwyższej klasy, kardiolog sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan, a drugą duchowny prawosławny, ksiądz O. Paweł Tokajuk, którego później uzupełnił jeszcze ksiądz rzymskokatolicki, kyoshi O. Grzegorz Badziąg 5 dan.
Uczestnicy obozu i dwaj duchowni: ksiądz rzymskokatolicki, kyoshi O. Grzegorz Badziąg OFMCap.
5 dan (siódmy od lewej) i duchowny prawosławny, ksiądz O. Paweł Tokajuk (ósmy od prawej).
Dwaj duchowni, przedstawiciele największych Kościołów chrześcijańskich: ksiądz rzymskokatolicki kyoshi O. Grzegorz Badziąg OFMCap. 5 dan (Kielce) - kapelan Federacji Tsunami Renmei i ksiądz prawosławny O. Paweł Tokajuk (Warszawa) - sekretarz Metropolity Warszawy i całej Polski Wielce Błogosławionego Sawy, cieszyli się na obozie wielkim uznaniem. W prawdziwie ekumeniczny
sposób szybko doszli do porozumienia i w obecności soke Ryszarda Murata 10 dan dokonali
ciekawych ustaleń względem Karate Tsunami. Ustalenia te przedstawimy tu,
po ich zatwierdzeniu przez kościelnych zwierzchników wymienionych duchownych.
W trakcie trwania obozu każdy, kto miał takie życzenie, mógł chodzić na msze św. do miejscowego kościoła rzymskokatolickiego w Ustroniu Morskim.
W niedzielę 31 lipca dwóch obecnych na obozie przedstawicieli Kościoła Prawosławnego: ksiądz O. Paweł Tokajuk i sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan wybrali się autem, którym kierował Marek Klasa, w odwiedziny i na mszę prawosławną do Szczecinka, do tamtejszej cerkwi, którą kieruje ksiądz O. Jarosław, kolega O. Pawła Tokajuka. Ksiądz O. Paweł został tam wyjątkowo serdecznie przyjęty i jako gość odprawił w cerkwi 2-godzinną główną mszę.
Z kolei w piątek 5 sierpnia kierujący obozem soke Ryszard Murat 10 dan wybrał się autem wraz z księdzem O. Pawłem Tokajukiem, sensei Maciejem Rogoszem 2 dan i synem Mateuszem Murat do Tychowa koło Białogardu. Odwiedził tu swoją krewną Krystynę Murat-Paczkowską, pochodzącą z innej gałęzi rodziny Murat z Końskowoli na Lubelszczyźnie, kóra przekazała szczegółowe informacje o tatarskich przodkach, ilustrując je licznymi starymi fotografiami. Rodzina Murat jest pochodzenia tatarskiego, a nazwisko to jest odimienne i w języku tatarskim znaczy 'blask, jasny'.
Spotkanie w Tychowie 5 sierpnia 2011 roku krewnych o tatarskich korzeniach.
Krystyna Murat-Paczkowska i jej córka Ewa (studentka Akademii Techniczno-Humanistycznej
w Bielsku-Białej), Ryszard Murat i jego syn Mateusz oraz ksiądz O. Paweł Tokajuk.
Fot. Maciej Rogosz.
Odnotować warto, że w trakcie naszego obozu nie wystąpił nawet jeden uraz czy najdrobniejsza kontuzja, co jest ewenementem na obozach sportowych.
Oprócz wielu treningów w czasie obozu odbywały się zajęcia teoretyczno-praktyczne, zwłaszcza z zakresu pierwszej pomocy (Kyukyu), historii, wojskowości i wielu innych dziedzin, a także liczne spotkania towarzyskie, które integrowały uczestników pochodzących z różnych regionów kraju.
Wielką popularnością cieszyły się zwłaszcza lekcje brydża sportowego, które dla zainteresowanych prowadził wieczorami sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan.
Największą jednak furorę zrobiły zajęcia z wykorzystaniem różnych replik broni ASG oraz ćwiczenia strzelania z nich w parku koło naszego ośrodka. Zainteresowani mogli strzelać z nich do tarczy pojedynczymi strzałami i seriami.
Zajęciami z tego zakresu kierowali prawdziwi fachowcy: Marek Klasa, nazwany "Generałem" (ponieważ jest studentem ostatniego roku Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie, zwanej popularnie "Kuźnią generałów" i członkiem Związku Strzeleckiego "Strzelec") i Hubert Boda, nazwany "Adiutantem", gdyż pomimo młodego wieku 13 lat zadziwiał wszystkich znajomością broni ASG i który przywiózł na obóz najważniejsze repliki tej broni.
Przed ćwiczeniami strzelania odbyła się dla uczestników obozu fachowa prezentacja broni ASG
z jej wszechstronnym omówieniem.
Marek Klasa zwany "Generałem" i Hubert Boda zwany "Adiutantem" mieli ze sobą pełne fachowe wyposażenie używane w trakcie zajęć ASG, nie tylko mundury i hełmy, ale nawet okulary i maski.
Wszystkich zadziwił 13-letni Hubert Boda, który bardzo fachowo (niczym oficer) przedstawił rodzaje broni
i omówił ich zastosowanie. Własnie z tego powodu nazwany został "Adiutantem" (ponieważ funkcję adiutanta generała może pełnić jedynie oficer). Prezentacja Huberta Body wywarła duże wrażenie
nawet na sensei Macieju Rogoszu 2 dan (siedzi od lewej), który jest również dobrym znawcą ASG.
Prezentacje broni ASG ze strony Marka Klasy i Huberta Body nadzorował sensei prof. dr hab. Andrzej Krupienicz 2 dan. Przez wiele lat służył on w Wojsku Polskim i dosłużył się stopnia podpułkownika.
Stwierdził jednak, że zawsze strzelał i strzela z prawdziwej broni, a nie ASG.
Na obozie akceptowane były zwierzęta (np. można było zabrać ze sobą psa), co jest rzadkością
w nadmorskich kurortach. Stąd też suczka o imieniu Radujka, która widziała już kilkuset mistrzów Tsunami z różnych krajów, cieszyła się wielkim powodzeniem u uczestników obozu (od lewej
Marek Klasa z Warszawy, od prawej Klaudia Pilarska z Kutna) oraz innych wczasowiczów.
|
Uczestnicy obozu
mieli też unikalną możliwość
jazdy konnej w pobliskim ośrodku.
Z możliwości tej korzystał szczególnie
prof. dr hab. Andrzej Krupienicz z córką Elżbietą.
|
Wyjechaliśmy z Ustronia Morskiego w niedzielę 7 sierpnia około godz. 12:30. Na śniadaniu obsługa ośrodka wyposażyła nas w pyszny prowiant na drogę.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Ustronia, pogoda nagle znów zepsuła się i straszna ulewa zapoczątkowała
ciąg deszczowych dni. Na fotografii ksiądz O. Paweł Tokajuk w swoim aucie w trakcie
opuszczania Ustronia. Z powodu ulewy wycieraczki ledwo nadążały usuwać wodę z szyby.
Jak mówi przysłowie, sprawiedliwi po dobrze spełnionym obowiązku śpią spokojnie.
To dlatego Hubert Boda z Warszawy zasnął w aucie natychmiast po wyjeździe z Ustronia,
nie wypuszczając z rąk ulubionego karabinu ASG.
Po drodze do Warszawy odwiedziliśmy słynne historyczne miejsca, w tym miejsce wielkiej bitwy pod Koronowem.
Właśnie tu 10 października 1410 roku polska armia pod dowództwem Janusza Brzozogłowego zmasakrowała korpus krzyżacki, który pod wodzą Michała Küchmeistra von Sternberga
(przyszłego wielkiego mistrza Zakonu) zmierzał z Rzeszy Niemieckiej,
aby pomścić klęskę pod Grunwaldem i spustoszyć Kujawy i Wielkopolskę.
Przed pomnikiem bitwy pod Koronowem. Wielu kronikarzy i historyków bitwę tę uważa za równie
ważną, jak zwycięstwo pod Grunwaldem (15 lipca 1410 roku). Gdyby bitwa pod Koronowem
została przez Polaków przegrana, to Zakon prawdopodobnie wygrałby wojnę i zajął Kujawy,
a być może również Wielkopolskę.
Następnie w drodze do Warszawy odwiedziliśmy inne historyczne miejsce – bitwy pod Płowcami. Tu 27 września 1331 roku armia polska pod dowództwem króla Władysława Łokietka pokonała korpus krzyżacki, który wcześniej straszliwie spustoszył Kujawy oraz Ziemię Łęczycką, Sieradzką i Kaliską. Zwycięstwo to o rok opóźniło zajęcie przez Krzyżaków Kujaw, a także uratowało byt Królestwa Polskiego (na wieść o polskim zwycięstwie król czeski Jan Luksemburski, który ze swą armią szturmował wówczas stolicę Wielkopolski Poznań, zarządził odwrót do Czech).
Na fotografii przed pomnikiem wielkiej bitwy pod Płowcami 1331. Właśnie tu po bitwie
pogrzebano 4187 poległych, w tym około 2700 Krzyżaków i około 1600 Polaków.
W tym też miejscu zaszło słynne i niecodzienne zdarzenie, opisane przez Jana Długosza i Bartosza Paprockiego.
Polski rycerz z Ziemi Sieradzkiej Florian Szary został prawie równocześnie trafiony w brzuch trzema krzyżackimi kopiami. Wskutek tego spadł z konia, a wnętrzności wyszły z jego rozprutego brzucha. Pomimo tego usiadł, wyrwał z ciała groty kopii i zajął się mozolnym upychaniem jelit do swego brzucha.
|
Doniesiono o tym znajdującemu się nieopodal królowi Władysławowi Łokietkowi, który nadjechał konno ze strażą przyboczną i na widok dzielnego rycerza stwierdził, że to go bardzo boli. „To mniey boli” - odrzekł wtedy Florian Szary – niż czyny podłego sąsiada, który stale mu dokucza.
Ów sąsiad, co jest charakterystyczne dla osobników podłych, zdemoralizowanych i zniesławiających innych, okazał się tchórzem i wbrew rycerskiemu obowiązkowi nie stawił się na miejsce bitwy z Krzyżakami.
W tym miejscu dodać warto, że podobnie nie stawił się na sportowe pojedynki z trzema przeciwnikami na Mistrzostwach Polski w dniu 24 października 2010 roku w Warszawie niejaki "MarKos" z wioski Rudy na Lubelszczyźnie, z zazdrości i zawiści jadowicie zniesławiający pod tym pseudonimem Tsunami w Internecie.
|
|
Choć jest to nieprawdopodobne przy ówczesnym stanie medycyny, rycerz Florian przeżył opisane zdarzenie, a król Władysław Łokietek sowicie go wynagrodził. Nadał mu herb Jelita, przedstawiający trzy skrzyżowane kopie oraz rycerskie zawołanie „To mniey boli”.
Rycerz Florian zapoczątkował szereg znanych rodów szlacheckich, wśród nich Zamoyskich. W nowszych czasach herbem Jelita pieczętowali się między innymi pisarz Stefan Żeromski i kompozytor Witold Lutosławski.
|
|
Znajdująca się
przy pomniku plansza, przedstawiająca miejsce bitwy
pod Płowcami.
|
W usytuowanej obok pomnika bitwy pod Płowcami zacisznej restauracji zjedliśmy wspaniały obiad w postaci doskonale przyrządzonych żeberek (wieprzowych). Zachwycał się nimi zwłaszcza bardzo wybredny pod względem wyżywienia Hubert Boda z Warszawy.
Obóz wypoczynkowo-szkoleniowy w Ustroniu Morskim wszyscy uczestnicy ocenili jako bardzo udany.
Kolejne obozy
Z tego względu już teraz zachęcamy wszystkich tsunamistów do udziału w kolejnym podobnym obozie, który odbędzie się w Ustroniu Morskim w tym samym terminie latem 2012 roku. W obozie tym uczestniczyć będą głównie osoby ćwiczące Karate Tsunami w Warszawie, ale mogą do nich (jak w tym roku) dołączyć tsunamiści z innych ośrodków.
Ponadto, na prośbę uczestników obozu w Ustroniu, którym się bardzo spodobał, prawdopodobnie zorganizujemy 7-dniowy zimowy obóz Karate Tsunami w ferie zimowe za pół roku (w lutym 2012 roku).
Szczegółowe informacje na ten temat podamy na niniejszej stronie w odrębnym artykule.
Serdecznie zapraszamy.